piątek, 19 lutego 2016

o przetworach i sokach słów kilka ...

Śmiało mogę o sobie powiedzieć , że należę do ludzi lasu... od urodzenia mieszkam w mieście i kiedy tylko mam okazję uwielbiam wybrać się w zaciszne miejsce gdzie powietrze świeże i relaks czuć na kilometr , a jak jeszcze z tego lasu mogę coś wynieść to podwójny plus.
Mowa tu o skarbach lasu - owocach, zielenienie , grzybach,szczawiu ...



Ja dodatkowo jeszcze chomikuję , gotuję , miksuje i wekuję i chowam do piwnicy . Zamykam na 5 zamków i tak stoi do zimy, czeka na odpowiedni moment.
Takie dobroci czerpię też z działki rodziców - mamy drzewka owocowe, trochę krzewów , warzyw i ziół.

Uważam, że niema nic lepszego niż otwarty zimą słoik z leśnymi poziomkami, mus z malin do herbaty czy też szarlotka z działkowych jabłek. A do obiadu obowiązkowo naturalne soki owocowe.
To nie tylko witaminy ale też zdrowie i duża oszczędność.


Zapytacie a co jak ktoś niema działki, a do lasu mu daleko ?
Są jeszcze łąki, polany parki - wiadomo im dalej od ulicy tym lepiej a tam też są zbiory.

Majowe mlecz przerobiony na miód, lipa i kwiat czarnego bzu ususzony na herbatkę czy też zupa szczawiowa. To wszystko Kochani rośnie wokół nas trzeba się tylko rozejrzeć.

A co jak ktoś jest leniwy albo nie chce mu się chodzić , zrywać i przetwarzać a ma ochotę wypić zdrowy soczek do obiadu ? - zajrzyjcie do Ogrody Sabinu i skosztujcie w 100 % naturalnych soków bez cukru .


Zapytacie jaką mam pewność że niema tam konserwantów ? czuję w smaku ...


Na działce mamy aronię i wiem jaka jest cierpka w smaku , jaki posmak w ustach pozostaje po jej skosztowaniu, nie mogę powiedzieć że ją bardzo lubię bo bym skłamała - ale mamy jej mało , zawsze wychodzi jakieś 5 -6 słoiczków w podziale w mamą mam jakieś 3 w piwnicy, skrupulatnie odmierzone i rozplanowane w czasie ich spożycie tak aby każdy z domowników zaczerpnął trochę witamin,

Czarny bez - zawsze w zapasie na zimę jakieś 10 słoików - idealny na chorobę , na rozgrzanie do herbaty i na odporność, w smaku trochę mdły i z ciężkim posmakiem.

Maliny - u nas głównie te leśne, w tym roku szaleństwo ok 20 słoiczków musu, każda kropla soku na wagę złota. Połowa słoików zawsze schowana gdzieś za znienawidzoną fasolką i sokiem ze śliwek, ot tak na czarną godzinę . Teraz w okresie przeziębień jeden słoik po otwarciu już pusty ląduje w zlewie.



Jabłka - zatrzęsienie po tegorocznej jesieni - sok, przecier, kosteczki i tarkowane.
W każdej postaci  - dla każdego coś dobrego,

W każdym z soków charakterystyczny osad i krótka wytrzymałość od otwarcia.


Wyżej opisałam Wam moje przetwory. ale soki które miałam okazję testować nie różnią się, nie czuć w nich cukru , soki z aronią i bzem są cierpkie a malinowy słodko kwaśny, jabłuszkowy bardzo słodziutki , mają dobry zapach ( co prawda leśnych malin nie przebiją ) kolor i osad - co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że są naturalne.







Jaki plus ?  kupując gotowe soki macie zaoszczędzony czas , który trzeba poświęcić na wycieczkę do lasu /ogrodu , zbieranie, mycie, krojenie, wyciskanie , gotowanie i wekowanie więc dla leniuszków lub zapracowanych osób opcja idealna.


tutaj możecie sprawdzić dostępne smaki - klik 

Ja lubię sobie wieczorem w okresie letnio - jesiennym ponarzekać że jestem zmęczona po całym dniu robienia przetworów, a ględzenie męża, że znów musi nosić te słoiki to chyba już tradycja ....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za miłe słowo, zostawiłeś tu swój ślad to napewno Cię odwiedzę.
Zapraszam do grona obserwatorów bloga :) :*
Zapraszam na mój fanpage na facebooku :)